Ministerstwo Sprawiedliwości oceniło potencjał zaangażowania osadzonych w szeregach Sił Zbrojnych.


Według słów wiceministra sprawiedliwości Ukrainy Jewhena Pikalowa, w szeregi Sił Zbrojnych może dołączyć od 20% do 30% ogólnej liczby osadzonych w kraju.
Na tę chwilę ponad 8300 osadzonych już dołączyło do Sił Zbrojnych, a kolejne 1000 wniosków jest w trakcie rozpatrywania. Mobilizowało się także 100 kobiet.
Wa żny rezerw dla wzmocnienia zdolności obronnych Ukrainy
Podkreślono, że takie działania mogą stać się ważnym rezerwem dla wzmocnienia zdolności obronnych Ukrainy, szczególnie w kontekście trwającej agresji Rosji. Jewhen Pikalow podkreślił, że ten proces przyczyni się nie tylko do uzupełnienia szeregów obrońców, ale także do resocjalizacji poprzez ujawnienie odpowiedzialności obywatelskiej.
'Patrzymy na ten proces nie tylko jako na sposób uzupełnienia szeregów obrońców, ale także jako na mechanizm resocjalizacji poprzez najwyższy przejaw odpowiedzialności obywatelskiej. Ministerstwo Sprawiedliwości oraz DKWs monitorują tę kwestie na bieżąco, zapewniając przejrzystość i obiektywność w rozpatrywaniu każdego wniosku', - podkreślił Pikalow.
Ogólna liczba osadzonych i osób przetrzymywanych w więzieniach na Ukrainie
Z danych wynika, że ogólna liczba osadzonych i osób przetrzymywanych w więzieniach na Ukrainie wynosi 37 tysięcy osób. Jednak nie wszyscy mogą wstąpić do Sił Zbrojnych z powodu stanu zdrowia lub popełnionych przestępstw.
Przedstawiony w wiadomościach materiał informacyjny podkreśla znaczenie programu przyjęcia osadzonych do Sił Zbrojnych dla obronności kraju oraz reintegracji poprzez angażowanie odpowiedzialności obywatelskiej.
Czytaj także
- ISW: Rosja planuje zdobyć Sumy, ale nie ma do tego wystarczająco dużo sił
- Wróg zaatakował Charków rakietami: uszkodzone budynki
- 'Wierchy Bojka': jak Rosjanie wykorzystywali radar w Morzu Czarnym
- Były lekarz Białego Domu ocenił, ile czasu zostało Joe Bidenowi
- Rosjanie dotarli na granicę Dniepropietrowszczyzny? CPD zdementowało fake news
- Rzecznik Bidena zapewnił, że polityk nie wiedział o raku podczas prezydentury